21.01.2024
Autor: Lukasz Morawski
3-7

Wyspa Puffinów. Nowi przyjaciele – recenzja. Hit z Netflixa trafił do polskich kin

Przerabianie popularnych seriali animowany na duże, filmowe produkcje wydaje się być ryzykownym, acz fantastycznym pomysłem. Wytwórnie zarabiają, natomiast rodzice otrzymują idealną okazję, aby zaszczepić u swoich dzieci miłość do kina, która może zaprocentować w przyszłych latach. Oczywiście taki transfer dzieł popkultury nie zawsze się udaje, ale sukces artystyczny „Psiego Patrolu” udowodnił, że warto próbować. Jak w takim razie wypadła „Wyspa Puffinów” na wielkim ekranie?

Wyspa Puffinów. Nowi przyjaciele – recenzja. Hit z Netflixa trafił do polskich kin

Choć syn lada moment będzie miał pięć lat, to jednak o „Wyspie Puffinów” dowiedzieliśmy się dosyć późno – może ze dwa-trzy miesiące temu. Patrząc na jakość produkcyjną tego dzieła, byłem święcie przekonany, że jest to absolutna nowość, która dopiero zaczyna się rozkręcać na Netfliksie. Nie ukrywam, że mocno zaskoczyło mnie to, gdy w końcu sprawdziłem, że projekt Lily Bernard i Tomma Moore’a dystrybuowany był w latach 2015-2016. Dziwne, że od tamtej pory nie powstały kolejne sezony, ale najwidoczniej historia o uroczych maskonurach musiała ulec popularności takim klasykom, jak „Świnka Peppa”, „Psi Patrol” czy najnowszej kreskówce „Bluey”. Po seansie „Nowych przyjaciół” mam nadzieję, że twórcy jeszcze powrócą do serialu i w najbliższym czasie przygotują kolejne odcinki. Jak nie teraz, to kiedy?

Wyspa Puffinów. Nowi przyjaciele

Wyspa Puffinów. Nowi przyjaciele

Jeżeli tak samo, jak my przegapiliście „Wyspę Puffinów” podczas szukania ciekawych animacji dla swojego dziecka, to już spieszę z wyjaśnieniem, o co tutaj w ogóle chodzi. Ano w produkcji przenosimy się na tytułową wyspę, która autentycznie istnieje i można ją znaleźć u wybrzeży półwyspu Iveragh (hrabstwo Kerry) w Irlandii. Oileán na gCánóg (oryginalna nazwa) jest niezamieszkana przez człowieka i mierzy zaledwie półtorej kilometra długości i raptem siedemset metrów szerokości. Obecnie znajduje się tam rezerwat przyrody, w którym znajdziemy przede wszystkim kilka gatunków ptaków morskich, z maskonurami atlantyckimi na czele. To właśnie o tych istotach opowiada zarówno serial telewizyjny, jak i film pełnometrażowy.

Z szacunkiem do oryginału

Kinowa wersja została jednak zaplanowana w taki sposób, aby skupić się przede wszystkim na „nowych przyjaciołach”, oryginalną obsadę delikatnie spychając na dalszy plan. Oczywiście główni bohaterowie kreskówki nadal odgrywają bardzo dużą rolę w przygotowanej przez twórców historii, jednakże to nie oni muszą wyciągnąć ostateczne wnioski i to nie ich bezpośrednio dotyczy morał płynący z tej opowieści. Był to bardzo dobry ruch ze strony reżysera (Jeremy Purcell) i scenarzystki (Sara Daddy), ponieważ w ten sposób fani pierwowzoru nadal będą śledzić perypetie swoich ulubionych postaci, natomiast nowi widzowie mogą liczyć na w pełni autonomiczną historię, do której zrozumienia nie potrzeba obejrzenia serialu animowanego.

Jeśli natomiast wasze dzieci są wielkimi fanami Oony, to uspokajam, że nadal znalazło się sporo miejsca na protagonistkę kreskówki. Młoda maskonurka nadal jest niezwykle ciekawa otaczającego ją świata, walczy ze swoimi słabościami i stara się być miła dla wszystkich żyjątek przebywających na wyspie. W dalszym ciągu możemy też liczyć na zabawne wstawki z jej młodszym bratem Babą, który cały czas jest tak samo uroczo nieporadny, jak w oryginale. Na ekranach kina pojawił się też nieustannie głodny Mossy (ryjówki karłowate słyną z bardzo śmierdzących bąków, co oczywiście zostało wykonane w filmie w bardzo zabawnej scenie), energiczna króliczka May czy młodziutka foczka Silky. Nawet jeśli niektórzy bohaterowie pojawili się tylko na chwilę, to i tak nie pełnili wyłącznie roli cameo, tylko faktycznie wnieśli coś do opowieści. Nie zabrakło też wszystkowidzącego narratora, celnie komentującego wydarzenia i wyjaśniającego młodszym widzom, czego dotyczy problem danej sceny.

Wzruszająca opowieść o byciu szczerym

Nie da się jednak nie zauważyć, że tak naprawdę główną bohaterką produkcji jest niejaka Isabelle. To z jej perspektywy przedstawiona została fabuła i to wokół niej kręci się cała intryga. Jest to kolejna młoda maskonurka, która musiała opuścić swoją rodzinną wyspę, po tym, jak ta została doszczętnie zniszczona przez potężny sztorm. Dziewczynka została zmuszona do ucieczki, ale niestety odłączyła się od rodziców, razem z Phoeniksem. Ptaki trafiły na Puffin Rock, gdzie muszą dostosować się do nowej społeczności, co nie przychodzi im zbyt łatwo. A właściwie to ma z tym problem wyłącznie protagonistka, gdyż jej przyjaciel szybko odnajduje się w nowej sytuacji, co dodatkowo pogłębia u niej smutek i poczucie wyobcowania.

Wyspa Puffinów. Nowi przyjaciele

Wyspa Puffinów. Nowi przyjaciele

Isabelle przez cały film stara się jednak robić wszystko, aby poradzić sobie z nowym wyzwaniem, co w pewnym momencie prowadzi ją do popełnienia bardzo poważnego błędu, mogącego skończyć się poważnymi konsekwencjami. Naturalnie nie zdradzę, o co chodzi, ale dodam jedynie, że twórcy dosyć odważnie podeszli do filmu dla najmłodszych, oferując rozwiązania fabularne, które niekiedy mocno balansują na granicy życia i śmierci. Wspomnę również o tym, że do tytułowej wyspy zbliża się kolejna potężna burza, zaś maskonury nie mogą w pełni przygotować się do obrony, gdyż muszą w tym czasie rozwiązać problem wywołany przez protagonistkę. Nie obawiajcie się jednak – to w dalszym ciągu dzieło stworzone z myślą o najmłodszych odbiorcach, więc wszystko dobrze się kończy, a negatywne wydarzenia za każdym razem zostają dobrze spuentowane i przekształcają się w jakąś lekcję życia.

Film jest jeszcze lepszy od serialu!

Twórcy „Nowych przyjaciół” mieli mocno utrudnione zadanie, bowiem serial animowany składa się z krótkich odcinków podzielonych na trzy segmenty, przez co na każdy z nich przypada około siedem minut. Zawsze w tym czasie scenarzyści musieli wyrobić się z nakreśleniem prostego problemu, rozwinięciem go i zwieńczeniem morałem. Opracowanie fabuły trwającego prawie półtorej godziny filmu kinowego jest o wiele bardziej skomplikowane, gdyż wymaga skrupulatniejszego wyjaśnienia ciągu przyczynowo-skutkowego i lepszego nakreślenie motywacji bohaterów, przy jednoczesnej próbie utrzymania zainteresowania u widzów. A osiągnąć taki cel u kilkulatków jest niesamowicie wymagające. Ba, tym razem chyba się udało! Do tego stopnia, że mój syn był rozczarowany, kiedy pojawiły się napisy końcowe, bo chciał dalej obcować z tymi uroczymi postaciami. Sam też nie odczułem w żadnym momencie znużenia i autentycznie zaangażowałem się w wydarzenia przedstawione na ekranie. Tak samo jak reszta dzieciaków na sali, która w skupieniu śledziła losy Isabelle i Oony.

Wyspa Puffinów. Nowi przyjaciele

Wyspa Puffinów. Nowi przyjaciele

„Wyspa Puffinów. Nowi przyjaciele” to doskonały film animowany dla dzieci, który nie tylko dostarcza rozrywki na najwyższym poziomie, ale przede wszystkim ma ogromne wartości edukacyjne. To mądra produkcja, dlatego powinniście dać jej szansę – w kinie znajdziemy tyle bezwartościowych tytułów, że byłoby szkoda nie wesprzeć tak ambitnego dzieła. Zwłaszcza prezentującego tak ładną i oryginalną oprawę wizualną, za którą ponownie odpowiadało studio Cartoon Saloon. W dodatku film Jeremy’ego Purcella posiada kilka wpadających w ucho piosenek, że żal byłoby nie usłyszeć ich przy kinowym nagłośnieniu. Serio, ciężko jest mi się do czegokolwiek przyczepić, bo to tak sympatyczny tytuł, że chętnie obejrzę go jeszcze raz, jak już tylko trafi na platformy streamingowe. Choć, co ja piszę… nie raz, tylko wiele razy – syn z pewnością o to zadba!

Ocena: 9/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.