Princess Peach: Showtime! Czy to naprawdę gra tylko dla dziewczynek?
Kto chociaż raz grał w Mario, ten kojarzy księżniczkę Peach. Odziana w róż dziewczyna może stwarzać pozory bycia lalką Barbie. Tymczasem niniejsza gra, podobniej jak zeszłoroczny kinowy film, pokazują zupełnie inne oblicze bohaterki.
Nie ma nic złego w byciu księżniczką i noszeniu różowych ciuchów. Jednak z różowymi księżniczkami jest ten problem, że wielki przemysł zabawkowo-rozrywkowy zaprzęgnął je jednak do wiadomej roli – mają pięknie pachnieć, mieć bujne włosy i czekać przed gablotką z kosmetykami na wybawienie od nudy. Na szczęście świat przez te kilkadziesiąt lat się mocno zmienił, a różowa lalka nie musi być już tylko symbolem rozkapryszonej lalki.
W serii gier Mario księżniczka Peach przez długi czas pozostawała tą do bólu stereotypową postacią. Twórcy gry, japońskie Nintendo, nieraz pozostawiali ją właśnie w roli damy czekającej na wybawienie. Zdarzały się jednak i wyjątki. W genialnym Super Mario 3D World jest po prostu jedną z postaci, którą wybieramy przed rozgrywką, a w Super Mario Odyssey buntuje się przeciwko temu, że ma koniecznie kogoś poślubić.
Tymczasem w kierowanej do ciut młodszych dzieci Princess Peach: Showtime! bohaterka jest już całkowicie na pierwszym planie i przeżywa serię fantastycznych przygód, pokazując, że ma niezwykłe talenty, spryt i lwią odwagę.
Princess Peach: Showtime! – teatr pełen przygód
Kto nie marzył, żeby zostać na chwilę aktorem? Albo po prostu założyć na siebie stój superbohatera i ruszyć do salonu czy kuchni i z chochlą w ręku ratować świat? Princess Peach: Showtime! z gracją i rozmachem realizuję tę fantazję. Otóż Księżniczka przybywa do wielkiego teatru na sztukę, by na miejscu odkryć, że budynek został opanowany przez coś na kształt złych duchów. Grozy tu jednak co kot na płakał, zdecydowanie więcej ciekawej intrygi. Na teatralnym dziedzińcu znajduje się szereg wejść na widownię. Cóż się kryje za każdym z nich?
Jak się szybko okazuje, drzwi kryją za sobą kolejne sceny, na których miały się odbyć przedstawienia, ale bohaterowie – pocieszne ludziki z wielkimi nosami – zostali zaczarowanie przez „złych”. I tak oto Księżniczka z widza zamienia się w bohaterkę, przemierza misternie przyszykowaną scenografię, stając się głównym aktorem.
W Princess Peach: Showtime! biegamy w lewo i prawo po dziedzińcu zamku, japońskiej wiosce czy westernowym miasteczku. Raz machamy szpadą, raz wywijamy lassem, a raz zamieniamy się w zwinną agentkę od zadań specjalnych. A raz w ogóle z nikim nie walczymy, tylko zajmujemy się… pieczeniem i ozdabianiem tortów. Na nudę nie można narzekać, każda plansza to zupełnie inny klimat, inne wyzwania, a do tego za każdym razem zmieniają się umiejętności Peach. Dla lubiących wyzwania przygotowano też mnóstwo sekretnych przedmiotów i miejsc do odkrycia.
Princess Peach: Showtime! – bez problemu
Princess Peach: Showtime! jest grą stosunkowo prostą. Nie wymaga skomplikowanych ewolucji, a do obsługi gry użyjemy dosłownie kilku przycisków na padzie na krzyż. To duży plus, zwłaszcza gdy odbiorcą ma być początkujący gracz. Jednocześnie gra, jak wszystkie produkcje Nintendo, jest w 100% po angielsku. A to oznacza, że nasza pociecha nie zrozumie nic z dialogów (nie jest ich wiele, ale jednak trochę o fabule opowiadają), ani z podpowiedzi dotyczących sterowania. Już w pierwszej planszy gra wymaga od nas zrobienia w odpowiednim momencie uniku przed atakiem. Nowicjusz bez wsparcia może mieć kłopot tak ze zrozumieniem, co ma zrobić, jak i z samą realizacją czynności.
Dlatego też gra o Księżniczce Peach raczej nie nadaje się na tytuł startowy. Jednocześnie powinien być zrozumiały dla kogoś, kto już swobodniej operuje padem (lub chętnie robi to przy naszym wsparciu), tak samo jak i Princess Peach: Showtime! to fajna produkcja niezależnie od tego, czy gra dziewczyna, czy chłopak. Atrakcji jest dużo i w większości są osadzone w klimacie gier i filmów akcji.
W grze od czasu do czasu powieje wiatr tajemnicy, tu i tam pojawi się złowroga postać, ale ciężko uznać mi ją za budzącą strach. Starcia z przeciwnikami są bardzo komiksowe i, jakby nie było, teatralne. Produkcja nie jest trudna, większość etapów powtarzamy do woli, nie zostaniemy nigdy cofnięci np. z końca planszy na jej początek.
U mnie w domu grę testował 8-latek, który ma za sobą wspomniane Super Mario 3D World, Super Mario Odyssey, Kirby and the Forgotten World i kilka innych gier. Jako że zna świat Mario na wylot, nie miał problemu z tym, że steruje dziewczyną, tu i tam macha wstążką – wygrała ciekawość tego, co przyniosą kolejne poziomy, jakie nowe umiejętności zdobędzie Peach… i ile sekretów uda się odkryć 🙂