14.12.2022
Autor: Michał Radomił Wiśniewski
3-10

Rodzicu, nie wciskaj dziecku gier swojego dzieciństwa

„Roblox? Fortnite? Za moich czasów to były gry, nie to, co teraz!”. Wychowani na Atari i Commodore gracze próbują zarazić potomstwo swoją pasją przez wciskanie im pikselowych hitów z lat 80. i nie rozumieją zainteresowań własnych dzieci.

Rodzicu, nie wciskaj dziecku gier swojego dzieciństwa

Starzy ludzie na Facebooku wymieniają się obrazkami przedstawiającymi „dziecięce pokoje z epoki” – oklejone plakatami filmów przefiltrowanych przez pamięć roju, z konsolami Segi lub Nintendo. Przeszłość, której nigdy nie było, przynajmniej nie było jej u nas. Drugim torem idzie pielęgnacja własnych wspomnień – ojciec zabiera syna na imprezę retro i ze łzą w oku opowiada, jak sam kiedyś grał na Atari pod okiem swojego ojca. Następuje międzypokoleniowe przekazanie dżojstika, tak jak przekazuje się miecz świetlny, pokazując młodzieży stare „Gwiezdne wojny” i licząc, że wróci się do pierwszych wzruszeń.

Rodzic z dzieckiem grają na konsoli SNES z lat 90.

Rodzic z dzieckiem grają na konsoli SNES z lat 90. Fot: Domena publiczna

Pokolenie nerdów

To dla nas nowe zjawisko – pokolenie wychowywane przez nerdów; na Zachodzie rodziny kultywujące tradycje startrekowe czy od pokoleń oglądające „Doktora Who” znane są od lat. To ciekawa sytuacja – jako dzieciaki byliśmy zwykle gonieni od komputera czy salonu gier, tych zabijaczy czasu, które odciągały od spraw ważnych, czyli szkoły. Kto nie tłumaczył starym, że komputer to świetne narzędzie do nauki angielskiego?

Dziś te pierwsze pokolenia graczy dorosłych mają swoje dzieci, które chcą zarazić pasją – i zabierają się do tego przez próbę odtworzenia własnych doświadczeń. Czy warto dręczyć dziecko starymi grami odpalanymi na emulatorach, a potem stopniowo przechodzić przez kolejne epoki? Moim zdaniem nie warto. Nie nosiłem węgla z piwnicy ani nie miałem wychodka na dworze, wczytywanie gry z taśmy wydaje mi się raczej czymś bardziej traumatycznym niż interesującym.

Atari Flashback

Atari Flashback to jedna ze współczesnych konsol, na których zagramy tylko w gry retro.

To podejście „kiedyś było lepiej” wynika z zaczadzenia nostalgią i przedziwnego konserwatyzmu. Poznałem zresztą rodziców, którzy postanowili, że będą puszczać dziecku wyłącznie stare kreskówki z własnego dzieciństwa: „Bolka i Lolka”, „Reksia” itp. Dlaczego? Bo te nowoczesne to tylko przemoc, hałas i kolory. No nie, tak to wyglądało tylko w relacjach odklejonych strażników kultury. Współczesne animacje puszczane na MiniMini, TVP ABC czy te dostępne w serwisach streamingowych są czasem bardziej wartościowe niż niektóre książki. Przede wszystkim opierają się na współczesnych wartościach, podejściu do dziecka z szacunkiem, reprezentacji wykraczającej poza homogeniczną Polskę sprzed 40 lat itd.

Nowe jest lepsze!

Podobnie współczesne gry tworzy się z myślą o młodym graczu. Oczywiście na smartfonach dominują dzisiejsze odpowiedniki gier z automatów, których główną rolą jest zarabianie – mają wbudowane więc mechanizmy uzależniające i nakłaniające do „wrzucania żetonu”, czyli mikrotransakcji. Ale już wśród tytułów na konsole znajdzie się wiele wartościowych pozycji. Bogatą ofertę familijną ma Nintendo Switch, zaprojektowane jako zabawka.

Konsola Nintendo Switch

Konsola Nintendo Switch. Fot: ant2506, domena publiczna

Dobrymi przykładami gier dla dzieci są produkcje z serii Psi Patrol. Raz, że oparte na popularnym serialu, dwa, że dopasowane do umiejętności. Pierwszy Paw Patrol to dwuwymiarowa platformówka, w której nie da się zginąć, a główne wyzwanie stanowi zebranie wszystkich psich sucharków. Kolejne części są odpowiednio trudniejsze, trójwymiarowe i pełne dodatkowych minigier. Podzielenie gry na niezbyt długie misje umożliwia kontrolę nad czasem spędzanym przed konsolą („zagraj dwie misje”). Tymczasem stary Mario co chwilę umiera i trzeba zaczynać od nowa planszę albo całą grę, więc sesja nigdy się nie kończy.

Ważna jest też możliwość wspólnej zabawy. Gry takie jak Rayman Origins, seria Overcooked czy Super Bomberman R, czyli oparte na współpracy, a nie współzawodnictwie, pozwalają, by bardziej doświadczony gracz wspierał nowicjusza.

Przeczytaj też: „Mamo, tato, zagraj ze mną”, czyli gry wideo dla dwojga

Zaufaj dziecku

Przede wszystkim warto dać dziecku przestrzeń do znajdywania własnych zainteresowań i wzruszeń. Nie tylko dzielić się swoimi, ale próbować zrozumieć, co takiego pociągającego tkwi w Psim Patrolu. Może to, że są w nim sympatyczne pieski, a może to, że sprytne dziecko pomaga tam nieco zagubionym dorosłym, zamiast być ciągle przez nich kierowane i pilnowane. Miejsce starych produkcji jest w muzeum gier – ot, ciekawostka, którą warto pokazać młodzieży bez naciskania „będzie atarowcem jak tata”.

Zamiast próbować dzięki dziecku przeżyć swoje dzieciństwo jeszcze raz, dużo lepiej uczestniczyć w jego własnym życiu.

Obrazek główny: sergeitokmakov, domena publiczna/CD-Action.

5 odpowiedzi na “Rodzicu, nie wciskaj dziecku gier swojego dzieciństwa”

  1. Krótko mówiąc, chrzanisz. Nie chodzi o to, by zmuszać dziecko, ale od 12 lat współorganizuję imprezy retro. Wiesz jakie jest oblężenie Amigi z „Superfrogiem”, albo C-64 z „Gianą Sisters” przez dzieciaki? A wiesz jaki jest płacz, jak trzeba iść? Dzieci same sobie powinny wybierać, w co chcą grać, a jeżeli zainteresują się tym, w co pogrywa ich mama albo tata, to w czym Ty widzisz problem? Moi retroznajomi mają dzieci i zgadnij, w co one grywają i to z zacięciem? Jest wiele starych retro gier, którymi warto zainteresować dzieciaki. A nie „do muzeum gier”.

  2. Jest różnica między pogardą do nowego i zmuszaniem dziecka do pasji z własnego dzieciństwa a zwyczajnym urozmaicaniem mu zabawy poprzez podsuwanie tego, co było fajne kiedyś i dziś nadal się broni. Mój pierwszoklasista bardzo lubi perełki z Atari i Spectrum i co jakiś czas prosi o włączenie któregoś z tytułów, które mu się spodobały: River Raid, Robbo, Boulder Dash, Bomber… Za to on wciągnął mnie w Minecrafta i regularnie razem coś budujemy.

  3. Bzdurny artykuł napisany pod założoną tezę, jakoby współczesne pokolenie graczy lat 80/90 przekonywało na siłę dzieci do gier swojej młodości. Nic bardziej mylnego. Moje dzieci same wybierają sobie w co chcą grac i prawdę mówiąc wśród swojego szerokiego grona znajomych graczy nigdy nie spotkałem się by ktokolwiek zabraniał dzieciom grania we współczesne gry zmuszając czy tez przekonując na siłę do staroci. Owszem, być może takie przypadki miały gdzieś miejsce, ale to chyba jakieś pojedyncze, patologiczne przypadki. Ja nie zmuszam dziecka do grania w gry ze swojego dzieciństwa, nawet specjalnie go do tego nie namawiam. Jeśli czymś się zainteresuje, to proszę bardzo – i na podobnej zasadzie działa to we wszystkich przypadkach jakie znam. Spróbuj oderwać mojego dzieciaka od Duckhunta z lightgunem czy np BombJacka, Dynablasters i wielu innych…… We współczesne tytuły też z resztą pogrywa.

  4. Uhhh jestem rodzicem z tego artykułu, chociaż trudno mówić w moim przypadku o nostalgii, bo gry ze SNES i Nintendo 64 były dla mnie całkowicie niedostępne i nie znane mi wcześniej. Graliśmy z maluchem (w wieku przedszkolnym) w serię Donkey Kong Country chronologicznie, tzn. najpierw 1, 2, 3 ze SNES-a, potem w Donkey Kong 64 na RetroArchu — przy okazji polubił Banjo Kazooie. Potem Donkey Kong Country Returns i na końcu w Tropical Freeze na Switchu. Było to tyle łatwe, że wcześniej nie znał żadnych gier komputerowych. Grając na emulatorze (RetroArchu) można zapisywać i wczytywać grę w każdym momencie, więc nie było frustracji z powodu poziomu trudności. Po tym wszystkim gry z Psim Patrolem okazały się zbyt proste. Co ciekawe zupełnie nie podszedł mu Rayman Legends, gra ze świetnym multiplayerem, którą osobiście oceniam na 10/10 i Mario Kart. Za to spodobały się Mario Odyssey, Super Mario Galaxy, Lego Jurassic World i Forza Horizon (xCloud). Z młodszym dzieckiem, nie jest to już możliwe, bo po prostu chce grać w to samo co starszak. Przyznaję też rację, że dziecku które widziało Forze nie ma sensu pokazywać gier ze SNES.

  5. Gracz młody i stary w jednym 26 września 2023 o 22:58

    Teza dość kontrowersyjna, sądziłem, że autor strzeli z bicza, że uszy zwiędną. Niestety nie doszło do tego.

    Artykuł nie przedstawia żadnych konkretnych argumentów, jako przykład podsuwa właściwie jedną konkretną grę na konsolę Nintendo, jakby art miał służyć celom SEO. Są błędy rzeczowe, np. wspomniany Bomberman R przedstawiony jako gra o współpracy i zakładam, że jako gra nowa. A przecież Bomberman to seria bardzo stara i powinna być w artykule skrytykowana za przestarzały gameplay, który służy torturowaniu młodych graczy przez starych zgredów.

    Ciekawe jest stwierdzenie: „Bogatą ofertę familijną ma Nintendo Switch, zaprojektowane jako zabawka.”. Zabawka, na którą wypuszczono również wszystkie Doomy, House of the Dead i Assasins Creed. Co znaczy, ze zaprojektowano jak zabawkę? Że konsola ma odczepiane kontrolery ruchowe? Czy sterowany zdalnie dron też będzie zaprojektowany jak zabawka, bo sterowany jest gamepadem?

    Autor też dał przykład niepotrzebnej przeszłości:

    „Moim zdaniem nie warto. Nie nosiłem węgla z piwnicy ani nie miałem wychodka na dworze, wczytywanie gry z taśmy wydaje mi się raczej czymś bardziej traumatycznym niż interesującym.”

    Uważam, że tylko w tej części artykułu objawił się prawdziwy autor. Nie rozumiem jednak, czemu podpisał się pod całością. Czy CDA family jest taką wylęgarnią kontrowersyjnych tekstów po tytule, bez dobrze uargumentowanej treści? Żeby nie było, temat mnie zainteresował, ale sądziłem, że autor tutaj coś zrobił. Natomiast zrobił niewiele, natomiast udało się jedno na pewno. Zachęcił mnie do napisania komentarza i być może zwiększenia ruchu na stronie. Za to plus dla autora. Minus za to, że coś go zmusza to pisania takich rzeczy, które nie brzmią jakby napisał je jakiś autor.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.