„Pan Borsuk i pani Lisica”. Komiks o rodzinie patchworkowej i odmienności
"Pan Borsuk i pani Lisica" to ciekawa seria, ukazująca losy zwierząt, które zakładają wspólną rodzinę. Starcie charakterów, temperamentów, odmiennych pomysłów i niełatwe oswajanie się z nową rzeczywistością.

Historie obrazkowe od dawna są nośnikiem znakomitych i mądrych historii, a „Pan Borsuk i pani Lisica” przekazują wartości szczególne, których na próżno szukać gdzie indziej. Jednocześnie to… wciąż komiks, a nie edukacyjna broszurka.
Tak, coraz więcej książeczek, seriali i komiksów uczy dzieciaki (a wraz z nimi często i rodziców), jak bardzo potrafimy się różnić: od języka i koloru skóry po zainteresowania, charaktery i sposób postrzegania świata. Ale w serii „Pan Borsuk i pani Lisica” mamy jeszcze inną perspektywę. Otóż jej bohaterowie, lisia mama z córką i tata borsuk z trójką szkrabów, próbują założyć wspólnie rodzinę.
Chociaż bajki od dawna pokazują młodego bohatera, który ma tylko jednego rodzica albo opiekuna w postaci np. ojczyma, często wszystko widzimy w krzywym zwierciadle. Takim jak w klasycznym „Kopciuszku”, gdzie macocha jest zła do granic, a przybrane siostry wredne i rozpieszczone. Tymczasem komiks „Pan Borsuk i pani Lisica” – mimo że jego akcja toczy się w świecie zwierząt, a nie ludzi – podchodzi do tematu rodziny patchworkowej w bajkowy, ale zarazem też całkowicie normalny sposób.
Pani Lisica ucieka z nie tak małą już córką Różą przed myśliwymi. Zostawiają za sobą dosłownie wszystko, a tymczasowego schronienia szukają w norze zamieszkanej przez borsuki. Jak się nietrudno domyślić, „tymczasowe” zamienia się w „na stałe”, ale to przede wszystkim dzieciaki muszą się błyskawicznie zmierzyć z nową rzeczywistością: z nowymi lokatorami, nowymi emocjami, uprzedzeniami i tym, czy świeżo poznane osoby traktować z miejsca jak członków rodziny.
W komiksie nic nie jest wprowadzane na siłę, codzienne sytuacje obejmujące wykonywanie domowych obowiązków czy zabawę wyglądają jak wyjęte z prawdziwego życia każdego z nas. Obserwujemy je jednak przez pryzmat przeróżnych relacji i tego, co bohaterowie czują. „Bracia i siostry nie zawsze są tacy, jak byśmy chcieli”, tłumaczy pani Lisica córce. Trochę więc tu rodzinnej beztroski, a trochę normalnych spięć czy wyrobionych w głowie oczekiwań, które zderzają się z rzeczywistością.
Przeczytaj też: „Czarodzieje i ich dzieje” to genialny komiks z Mikim i Donaldem
Przeczytałem dwa tomy: „Spotkanie” (1) oraz „Ani chwili wytchnienia” (4). W obu nie znalazłem żadnych fragmentów, które mogły przestraszyć czy zaniepokoić ze względu na kreskę. Jednocześnie mam poczucie, że to komiks przeznaczony już dla dzieciaków potrafiących samodzielnie czytać. Lekko chaotyczne dialogi w wykonaniu 6-osobowej rodzinki okazały się nie najłatwiejsze w rozumieniu całego toku akcji, nawet gdy wskazywałem synowi palcem, co kto mówi.
Pierwszy tom, „Pan Borsuk i pani Lisica. Spotkanie” kosztował detalicznie 34,99 złotych. Nowsze wydania mają już cenę podniesioną do 39,99 złotych.