28.02.2023
Autor: Barnaba Siegel
3-10

Obejrzałem z dzieckiem „Auta”. Nigdy nie czułem takiego wstydu

Każdy rodzic doskonale zna Zygzaka McQueena, bohatera filmów i serialu „Auta” – nawet jeśli nie z imienia, to kojarzy uśmiechnięty czerwony samochodzik. Wygląda sympatycznie, prawda? No to pełnometrażowy film też musi być sympatyczny, pomyślicie. Kto by się spodziewał, że zobaczy spektakl wulgarności i seksualnych aluzji?

Obejrzałem z dzieckiem „Auta”. Nigdy nie czułem takiego wstydu

Śpioszki, koszulki, skarpetki. Talerzyki, kubeczki, sztućce. Ręczniki i szczoteczki do mycia zębów. A wszystkie z czerwonym Zygzakiem McQueenem. Każdy rodzic dobrze wie, że powyższe rzeczy to nie gadżety dla superfana serii „Auta”, tylko przedmioty codziennego użytku, które ot tak kupiliśmy lub dostaliśmy w prezencie.

Zygzak jest wszędzie

Powód takiego właśnie wyboru zakupowego? Bo jest autko. A przecież dzieciaki uwielbiają autka. Skoro już więc udajemy się do sklepu, buszujemy po Allegro albo zlecamy kupienie prezentu babci czy wujkowi, jest duża szansa, że ktoś wybierze właśnie produkt ze szczerzącą się wyścigówką. I absolutnie nic w tym złego. W naszym domu w podobny sposób pojawił się „zygzakowy” talerz i śniadaniówka.

Zygzak McQueen z filmu "Auta"

Zygzak McQueen z filmu „Auta”

Idąc dalej tropem dziecięcych fascynacji, stwierdziłem, że kupię synkowi również dużą książkę o Zygzaku. Historie na tyle krótkie, że w sam raz do czytania przed snem, a tekst okraszono cudnymi, wielkimi obrazkami. Treściowo? Też trudno coś zarzucić, to ciekawe opowiadania, a że tu i ówdzie jakaś wypowiedź mi się nie spodobała, żaden problem – przecież jako rodzice często pomijamy słowa czy fragmenty, które nam się nie spodobały. Ale pomimo tego, że pojawiła się u nas i książka, i „zastawa”, Zygzak i spółka nigdy nie byli w centrum naszego zainteresowania. Ot, bajkowe postacie jak setki innych.

Przyszedł jednak moment, w którym do Polski trafił abonament na Disney+, kupiliśmy z żoną dostęp na próbę i stwierdziliśmy, że może to odpowiednia pora, aby te całe „Auta” w końcu zobaczyć. Próbowaliśmy rok wcześniej oglądać z młodym odcinek serialu, ale pokonało nas tempo wypowiedzi bohaterów (sami niewiele rozumieliśmy). Trzeba było odczekać. I wydawało nam się, że 6,5 roku to dobry wiek dla dziecka, żeby w weekendowy wieczór przyrządzić popcorn, rozsiąść się na kanapie i zrobić sobie miły seans. I się zaczęło…

Chamsko i głupio…

Filmowe „Auta” to przede wszystkim wyścig. Wyścig w mówieniu tak szybko, jak się da. W rozumieniu wypowiedzi bohaterów nie pomaga polski dubbing, który jest dosłownie na każdym kroku „dośmieszany”. Żart goni żart, humor pojawia się w niepotrzebnych momentach, a do tego w rozmowach bohaterów królują powiedzonka i cytaty z filmów znanych wyłącznie starszym, zapewne pozostawiając młodego widza w stanie ciągłej konfuzji.

Ale rozumiem – w 2006 roku, kiedy „Auta” wchodziły do kin, to było niezbędne, aby przyciągnąć całe rodziny. To kolejny po Shreku” film, na którym bawi się nie tylko dziecko, ale i rodzic może się często zdrowo zaśmiać. Od tego czasu minęło jednak 16 lat i dziś nie ma w tym ani grama uroku. Mało tego, poczułem się tak zażenowany, jak chyba nigdy w życiu.

"Auta"

„Auta”

Bohaterowie polskiej wersji językowej „Aut” potrafią być niesympatyczni ponad miarę, do tego rzucają tekstami, które pociecha niekoniecznie powinna potem powtarzać. Ale pojawiającą się tu i tam chamówę i tak przebiły aluzje spod znaku 18+. I jakościowo, i ilościowo. Żarty nawiązujące do „jednorazowych przygód” czy eksponowanych tatuaży nad pośladkami były więcej niż niesmaczne – były po prostu złe.

…a można inaczej

Morałem filmu ma być przemiana Zygzaka z pyszałka i zawadiaki w fajnego gościa i gracza zespołowego. Cóż, nie doczekaliśmy finału – zepsuty wieczór filmowy kontynuowaliśmy przy innej bajce. I na innym „kanale”. Disney+, chociaż robi świetne wrażenie platformy prodziecięcej, przy „Autach” (tak jak przy wiely innych filmach) ustalił kategorię wiekową „0”, nie tłumacząc przy okazji, co ona oznacza.

Mamy zatem cały glob opleciony gadżetami z bohaterem, a na końcu wpuszczonych w maliny rodziców, którzy oczekiwali sympatycznej opowieści o autach, a dostali niesmaczną bajkę. Dlatego za pełnometrażowe produkcje z Disney+ zdecydowanie podziękuję, dopóki nie będę miał stuprocentowej pewności – albo rekomendacji innego redaktora CD-Action Family – że ich zawartość nie wzbudzi nawet nie tyle kontrowersji, co głębokiego zażenowania.

Kajko i Kokosz

Kajko i Kokosz to świetna ekranizacja komiksu. Bez brutalności, bez niefajnych aluzji.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że cały ten artykuł brzmi jak komentarz przewrażliwionego rodzica, który chce dziecko trzymać pod kloszem. Tak, jestem przewrażliwiony – na idiotyzmy serwowane nam przez koncerny. Na promocję chamstwa, seksualizowanie bajkowych bohaterów oraz budowanie najgorszych stereotypów.

I wiem, że nie jestem jedyny. Z takiej opozycji powstało zresztą Kino Dzieci – jesienny festiwal dobitnie mi udowodnił, że seanse dla najmłodszych mogą być jednocześnie pięknie wizualne, ciekawe od strony fabularnej (i dla pociechy, i dla rodzica) i pozbawione przy tym idiotyzmów atakujących uszy widzów.

Festiwal Kino Dzieci 2022

Yuku i magiczny kwiat – Festiwal Kino Dzieci 2022

Na tego typu filmy jeszcze przyjdzie czas, nie będę ich blokował młodemu przez całe życie. Nie mogę jednak wyjść ze zdziwienia, że słynne „Auta” i ten sympatyczny, wszędobylski samochodzik okazały się tak mierne, iż pojedynczymi tekstami przebiły na potęgę „Spongeboba Kanciastoportego”, serial uchodzący za kwintesencję głupkowatości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.